Nie od dziś wiadomo, że szkolenia, kursy, seminaria i książki nie zbudują za ciebie relacji z psem. One mogą tylko pomóc w jej budowaniu i dać wskazówki, jak stworzyć duet idealny. To od ciebie zależy, jaka relacja będzie łączyła cię z twoim psem. Dlaczego zbudowanie dobrej relacji z psem jest takie ważne? Jak często słyszałeś z ust właściciela psa lub czytałeś na psiej grupie poniższe zdania? Tymczasem drogi twoje i twojego psa dziwnie się rozmijają, nie potraficie się dogadać, ciągle coś idzie nie tak. Często obwiniane są za taki stan rzeczy psy, nazywane w dodatku głupimi. Czy słusznie? Nie! Od zbudowania poprawnych relacji z czworonogiem jest człowiek! Nawet najinteligentniejszy pies sam nie zdoła zbudować poprawnej więzi z człowiekiem. Musisz mu w tym pomóc, pokazać, jak to zrobić. Daj wam szansę! Dobra relacja z psem jest niezwykle ważna, zwłaszcza dla dobrostanu psychicznego psa. A jak wiadomo, zdrowie psychiczne przekłada się też na zdrowie fizyczne. Dobry kontakt to obustronne zaufanie, zrozumienie, szacunek, zaspokajanie naturalnych potrzeb. To też dobrze spędzony czas i poczucie spełnienia, szczęście oraz spokój. Bez poprawnych relacji nie wyszkolisz psa, możesz co najwyżej próbować go wytresować, ale żadna ze stron nie będzie wtedy zadowolona. Jak dobra relacja z psem przekłada się na codzienne życie? Opiekun potrafiący zbudować nić porozumienia ze swoim psem ma z nim mniej problemów, a jeśli jakieś się pojawią, jest w stanie wcześnie je dostrzec i w porę przepracować. Mocna więź i pozytywne wibracje na linii pies – właściciel to podstawa harmonijnego i szczęśliwego życia na co dzień. Tylko budując dobrą relacją z psem, masz gwarancję udanych spacerów. Pies, który nam ufa, będzie chętniej słuchał poleceń, będzie podatniejszy na szkolenie, szybciej nauczy się nowych rzeczy. Jest też spora szansa, że będzie chętniej pracował i trenował, jego motywacja wzrośnie. Człowiek będzie dla takiego psa najważniejszy i stanie się źródłem wszelkiego dobra. Przestanie uciekać do innych psów, nagminnie łamać wyznaczone mu granice. Zbudowanie dobrej relacji z psem nie zawsze jest proste i szybkie, ale naprawdę warto nad tym popracować, bo dobra relacja zaprocentuje w przyszłości. Pies, który bezgranicznie ci ufa, jest łatwiejszy w obsłudze – także jeśli chodzi o wizyty u weterynarza oraz zabiegi pielęgnacyjno-higieniczne w domu. Jak więc zbudować tę magiczną nić porozumienia i cieszyć się swoim towarzystwem? 5 kroków do poprawy relacji ze swoim psem Poniżej znajdziecie wskazówki i proste przykłady, ujęte w pięciu krótkich krokach, mające na celu poprawę relacji z psem. Pewnie wydadzą się błahe, a może i śmieszne. Zróbcie sobie jednak szybki rachunek sumienia i wypiszcie na kartce, które z nich stosujecie i jak często? Jeśli jesteś leniuszkiem i brak ci konsekwencji, to spróbuj to zmienić – chociaż na miesiąc. Po takim czasie powinna być już widoczna poprawa w relacjach z twoim psem, a to z kolei zmotywuje cię do dalszych działań. Krok 1. Jasno określone zasady i konsekwencja Szczęśliwy pies to nie ten, który może wszystko. Pies do poprawnego funkcjonowania musi mieć wytyczone granice, a ty musisz ich konsekwentnie przestrzegać, aby nie namieszać czworonogowi w głowie. Zacznij od wprowadzenia prostych zasad, np. pies przed zapięciem obroży i wyjściem na spacer musi spokojnie usiąść przed drzwiami. Albo wypracuj cierpliwe czekanie na miskę i jedzenie na komendę. Jeśli pies nie może wchodzić do kuchni (sypialni, na kanapę, na łóżko itd.), to nie może i wszyscy domownicy powinni być konsekwentni. Każdy może mieć inne zasady panujące w domu, ale ważne, aby one były, i do tego aby były jasno określone. Pies potrzebuje stabilności, jest spokojniejszy, jeśli zdejmiemy z niego obowiązek podejmowania zbyt wielu decyzji. Od podejmowania decyzji jest człowiek. Krok 2. Wsparcie i pomoc w rozwiązywaniu problemów, budowanie pewności siebie Dobra relacja to stabilność i pewność, że partner nam pomoże w trudnych sytuacjach, że nie zostawi nas z problemem. Jak to się ma do życia z psem i budowania więzi? To proste! Jeśli pies jest lękliwy – wzmacniasz w nim pewność siebie, jesteś zawsze obok, jeżeli trzeba, zabierasz go od bodźców i sytuacji, z którymi sobie nie radzi. Pies ma zły dzień i widzisz, że nie radzi sobie z podbiegającym psem – zabierasz psa z tej sytuacji, zanim wydarzy się coś złego. Nie każ psu samodzielnie podejmować każdej decyzji. To ty wiesz najlepiej, kiedy pies potrzebuje wsparcia i pokazania rozwiązania. Pies, który wie, że zawsze może liczyć na człowieka, chętniej w chwili zagrożenia przybiegnie do jego nóg niż ucieknie w siną dal. Krok 3. Wspólne spędzanie czasu tylko we dwoje, zabawy i treningi, eksploracja Celebruj niemal każdy spacer z psem, niech to będzie wasze małe święto, czas, który poświęcasz w 300% własnemu psu, a nie przeglądaniu Facebooka w telefonie czy przeglądaniu ofert sklepów internetowych. Jeśli idziesz na spacer ze znajomymi, to zajmij się psem, a nie tylko plotkowaniem. Spacer to najlepszy czas na budowanie więzi z psem, pies nie może być dodatkiem, kulą u nogi – tak nie zbudujesz poprawnej relacji, a pies zacznie szukać atrakcji na własną łapę. Nie musisz od razu iść na wielogodzinną wędrówkę do lasu. Często wystarczy pół godziny poświęcone psu, ćwiczenie komend, posłuszeństwa, samokontroli, nagrody socjalne (jeśli pies je lubi), chwila aportu lub przeciągania się szarpakiem albo każda inna zabawa, którą twój pies uwielbia. Możecie też wybrać się na wspólny jogging, a później popluskać się w wodzie, jeśli lubicie. Róbcie cokolwiek! Zasada jest jedna – ma to wam obojgu sprawiać niesamowitą przyjemność i to jest wasz czas, tylko wasz, cały świat przestaje istnieć, jesteście tylko wy, cali dla siebie. Krok 4. Relaks Wspólny odpoczynek, możliwość spania przy ukochanym opiekunie i przytulenia się plecami do niego, wsparcie głowy na jego ramieniu lub nodze… Wszystko to jest takie niepozorne, a też pomaga w zbudowaniu więzi. Oczywiście są psy, które nie przepadają za cielesną bliskością i wybiorą spanie obok nas – to też jest ważne, bo daje poczucie bezpieczeństwa. Harmonia i równowaga pomiędzy czasem pracy, zabawy i wybieganiem się są szalenie ważne. Pies do szczęścia potrzebuje dużo odpoczynku – inaczej będzie zestresowany, co będzie się negatywnie odbijało na jego zachowaniu i samopoczuciu. Spokojne miejsce do spania, zapewnienie psu spokoju podczas odpoczynku, jest naszym obowiązkiem i także wpływa na budowanie relacji. Krok 5. Cieszenie się z najmniejszych rzeczy Niech twój pies widzi, że cieszysz się z czasu, który razem spędzacie. Nie krzycz na niego, jak tylko krzywo poda łapę czy usiądzie nie w tym miejscu, w którym chciałeś. Ciągłe kary i korekty złamią najtwardszego zawodnika. Wprowadź korekty, nagradzaj nawet za próby poprawnego wykonania zadania. Nie wymagaj zbyt wiele na raz, nie napinaj się. Czasem mniej znaczy więcej. Jeśli wrzucisz na luz, będziesz mieć lepsze nastawienie, to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle może się okazać, że pies wszystko umie i robi chętniej. Wcześniej zwyczajnie blokował go twój stres. Szczęśliwy opiekun to szczęśliwy pies – twoje emocje są emocjami twojego psa, pamiętaj o tym! Popraw relację ze swoim psem! Nigdy nie jest na to za późno Często spotykam się z opinią, że z adoptowanym psem niewiele można wypracować, że starszy pies niczego się nie nauczy. To jedna wielka bzdura! Prawdą jest, że szczeniaka szybciej i łatwiej się uczy, bo jest jak czysta kartka do zapisania, ale psi nastolatek – czy nawet dorosły pies – przy odrobinie cierpliwości i odpowiednim podejściu też stworzy ze swoim opiekunem niepowtarzalną więź. A co, jeśli podczas wychowania szczeniaka z niewiedzy popełniłeś sporo błędów i wasze wspólne życie oraz spacery to udręka? Napraw to – popraw relację ze swoim psem! Zacznij już teraz, nie czekaj do jutra. Wystarczy wyjść na spacer, zabrać ulubioną karmę, przysmaki i/lub zabawkę swojego psa, wyłączyć telefon, znaleźć spokojne miejsce w parku i cieszyć się sobą. Zaangażuj się w spacer, ciesz się z najmniejszych sukcesów, nawet podanie łapy celebruj jak wielkie święto. Nie zmuszaj psa do czegoś, na co nie ma ochoty. Turlajcie się w trawie, oglądajcie chmury, przebiegnijcie razem choćby 500 metrów, szukajcie razem piłki ukrytej w trawie lub przysmaków. Wasza relacja szybko ulegnie poprawie. Czy szkolenie wystarczy, abym miał poprawną relację ze swoim psem? Da się zauważyć, że coraz modniejsze są wszelkie szkolenia i zajęcia grupowe w psich szkołach, ale nie zawsze jest to dobry pomysł. Po pierwsze – nie każda psia szkoła jest dobrą psią szkołą. I tak na przykład, idąc na psie przedszkole, zamiast prawidłowo socjalizować psa i skupiać go na sobie, nasze szczeniaczki brykają w najlepsze bez żadnej kontroli. Efekt takich „szkoleń” może być taki, że pies nauczy się podbiegania do każdego psa w parku, a na nas nawet nie spojrzy. Wybierajmy szkolenie z głową i zasięgnijmy opinii o prowadzącym oraz o danej szkole. Warto postawić na szkolenie indywidualne, zwłaszcza jeśli pies przejawia już jakieś problemy. Po drugie – pamiętaj, że żadne szkolenie nigdy nie zbuduje więzi pomiędzy tobą i psem za ciebie! Zajęcia czy trening trwają 1-2 godziny – to mały ułamek z całej doby. Nad relacją z psem pracujemy ciągle. Nawet podczas błahego karmienia lub zalegania na kanapie możemy budować więź oraz wyznaczać zasady i wprowadzać elementy treningu. Behawiorysta czy trener nie zajmie się twoim psem podczas codziennych spacerów, to ty musisz pracować ze swoim psem i chcieć to robić. Psy doskonale czytają nasze emocje i postawę ciała – jeśli nie będziesz zaangażowany i nie będziesz miał z tego satysfakcji, to twój pies także nie będzie jej miał. A to zaowocuje niesubordynacją i wyborem psich kumpli (którzy nie zawsze będą mili albo pogonią za zwierzyną) czy odmową wykonania treningu. Pies to wielki obowiązek. Pies jest zwierzęciem nastawionym na pracę z człowiekiem, do szczęścia i dobrostanu potrzebuje poprawnie zbudowanej relacji z opiekunem oraz jasno określonych zasad i konsekwencji w ich przestrzeganiu. Miłość, dobra karma, pieszczoty, drogie akcesoria i zabawki to nie wszystko! Poprawnej relacji opartej na zaufaniu i zrozumieniu nie kupisz. Trzeba nad nią ciężko pracować – ale warto. U psów z dużym i silnym popędem socjalnym na człowieka szybciej osiągniesz pożądane efekty.
Wakacje z psem oczywiście muszą zostać dobrze przemyślane, a miejsca, do których chcemy się wybrać powinny być psiolubne. Jeśli do jakiegoś parku narodowego nie możemy zabrać naszego pupila, to nie starajmy się go tam za wszelką cenę przemycić. Wakacje z psem powinny być wypoczynkiem, a nie stresującym obowiązkiem. To żadna
Wtorek, 2 sierpnia 2022 / Imieniny: Elmo, Rower,
Komentarze. Dziękuję pięknie za wpis, przydał się i wróciliśmy zadowoleni z wyprawy z naszym 5 miesięcznym BC. Trasy dobre na spacery, jak i do jazdy rowerowej. Możemy polecić nocleg Białowieskie Sioło i tamtejszą karczmę Osocznicę z jedzeniem, wszystko psiolubne. Carska w Białowieży też była przyjazna dla psa.
Często mnie pytacie jak poprawić relację z psem, co zrobić, żeby stać się autorytetem, jak zawalczyć o uwagę butnego Fafika. O ile w przypadku wychowania pieska od szczenięcia wydaje się to być dość łatwe (szczególnie w przypadku owczarków), tak schody zaczynają się przy starszym już, przygarniętym psie. Czasem też zaczyna brakować nam czegoś w relacji, możliwe, że z przyczyn od nas niezależnych więź się osłabiła, coś się zmieniło. Wiecie dobrze, że z Ru trochę już przeszłyśmy, przepracowałyśmy, a wciąż końca drogi nie widać. Przyszedł do mnie piesek, który nie potrafił się bawić, szarpać, aportowanie miał w głębokim poważaniu, a jedzenie miał pod nosem cały czas. Nic nie musiał. Oprócz tego była w rozkosznym wieku 9 miesięcy, toteż pewnie się domyślacie jak świetnie nam się układało od samego początku 🙂 Wspomnę tylko, że pierwszy dzień rozpoczął się od rzucenia się Balowi do gardła, a potem było tylko…lepiej? Na starcie miałam psa, który był nauczony sam podejmować decyzje, nie musiał nigdy pracować (micha pełna cały czas), bawić się nie potrafił a do tego miał mnie w trąbie. Trochę lubił ludzi, ale bardziej wolał być niezależnym, choć zazwyczaj źle się to kończyło. Inaczej nie potrafił. Nie podobało się mu również, gdy ktoś usiłował przeforsować swoje zdanie na dany temat, a skoro piesek był jednocześnie twardy psychicznie i za miętki na psa, który jest “sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem“, to gonił w piętkę, a bałagan w jego móżdżku piętrzył się niebezpiecznie. Pracować mu się nie chciało, bo w sumie po co, skoro zawsze miał, to co chciał i potrzebował. Wszelki opór ze strony przewodnika okazywał się irytującą przesadą, która obficie była przedyskutowywana, a w skrajnych przypadkach, zwierz decydował, że upomni śmiałka capnięciem. Narastało więc pytanie – co robić, jak żyć? Nie wyobrażałam sobie dzielić domu z psem, który próbuje złamać mi piszczele ryjąc się jako pierwszy w drzwiach, zżerającego wszystko ze stołów, nie pozwalającego nikomu podejść do miski i nieustannie wchodzącego w bójki z pobratymcami. Jak próbować mu pomóc odróżnić złe zachowania od dobrych, skoro ma mnie i moje smaczki w trąbie? Mocno główkowałam i przyznam, że nieźle się naharowałam. Oto mój przepis jak poprawić relację z psem! Stawiam wyraźne granice. W moim domu mawiało się “co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie (kasztelanie znaczy się)“. Jestem zdania, że owszem, przyjaźnimy się i w większości przypadków tworzymy związek partnerski, jednakże to ja jestem ostateczną instancją i w przypadku noża na gardle to ja podejmuję decyzje jako przewodnik. Czyli dla mnie relacja rodzicielska – pełna miłości i kwiatków, spijania sobie z dzióbków, z obopólnym szacunkiem, ale jednak do pewnego stopnia. Zawsze naprowadzam na pożądane zachowania masą nagród socjalnych i smakołyków, ale za bimbanie sobie i nie respektowanie granic, pojawiają się konsekwencje. Staram się, żeby zasady w naszym domu były jasne i przejrzyste. Wydaję również wyraźny komunikat, gdy zachowanie psa nie podoba mi się. Nasz schemat to “EJ” jako forma ostrzeżenia “gniesz pałę, przestań, bo będzie kara“, a potem bez słowa pies jest stopowany i najczęściej unieruchamiany ( opcja “odejdź -> leż“, “klatka” a w przypadku Ru najczęściej wraz z nią muszę odejść od towarzystwa i osobiście wskazać jej miejsce gdzie ma się uspokoić). Nie zawsze mi się to udaje, czasem moje kryteria nie są czytelne dla psów, wtedy staram się im w inny sposób pokazać na czym mi aktualnie zależy. A czasami jak jestem mocno wytrącona z równowagi, zawalam na całej linii i pies momentalnie głupieje, nie rozumiejąc o co mi chodzi, dzięki czemu tracę w ich oczach jako przewodnik. Szybko staram się zrehabilitować – wciąż wszyscy się przecież uczymy 🙂 Reguluję wartość jedzenia. Ru na początku naszej drogi wykazywała się wręcz fantastycznym brakiem motywacji na cokolwiek bądź. “Jedzenie? Phi! Zabawka? Nah, nie w tym życiu!” Naszą naukę rozpoczęłam od dość kontrowersyjnej kwestii – spalenia miski. Sprawę ułatwiał fakt, że wtedy jeszcze psy były na przemysłowych suszkach, tym niemniej sytuacja wyglądała tak, że Baloo pałaszował swoją karmę w odosobnieniu, a porcję karmy (jak i samą Ru) miałam w garści. Za kulki musiała wykonać kilka sztuczek, wytrzymać w pozycji…musiała jakoś na to zapracować. Żeby nie być tylko pustym dyspenserem na karmę starałam się najpierw nagradzać głosem, socjalem, a potem dopiero wydawać rację pokarmowe. Kogo pani w McDrivie pogłaskała po ręce przy odbieraniu zamówienia? No właśnie! 😛 Jestem źródłem wszystkiego co dobre i piękne. Czyli smakołyków, jedzenia, głaskania, zabawek. Z wielu względów u mnie w domu nie natkniesz się na zabawki leżące wszędzie. Zabawki wydaję ja, w specjalnych okolicznościach. Jedzenie również nie pojawia się z nieba, ale trzeba na nie grzecznie poczekać i ruszyć można dopiero po imiennym zwolnieniu do michy. Oferuję wsparcie – wzmacniam zachowania pożądane po tysiąckroć. Gdy tylko się da – staram się delikatnie odwodzić psa od zachowań skrajnie niepożądanych, natomiast obsypuję brokatem za te bardzo dobre – czyli nagradzam serią fajerwerków prosto w niebo wraz z puszczeniem okolicznościowego lampionu odwołanie od pogoni za zwierzakiem, odtańczę hołubce i oblewam szampanem momenty, w których Ru zrezygnowała z robienia zadymy na rzecz poszukania wsparcia w mojej osobie. Ważne jest, żeby pies wiedział, jak bardzo mnie to cieszy, a ta moja radość musi być wprost proporcjonalna do odznaczenia, które dostanie za konkretne zasługi. Z czasem będzie wystarczyła tylko dzika radość, a tylko od czasu do czasu przyjemna premia, ale to melodia przyszłości. Na razie uczymy psa, że to u nas jest źródełko wiecznej szczęśliwości i kurzej wątróbki. Spacery tylko we dwójkę. Bez rodzeństwa, innych psów. Najlepiej takie relaksacyjne – czyli ona, ja i bezkresne pola, święty spokój. Czas, gdy prawie nic od niej nie chce, ale jestem w pobliżu, żeby nagrodzić meldowanie się. Mam zabawkę, z której możemy, ale nie musimy skorzystać. Zen, święty spokój i śpiewanie ptaszków. Osobne treningi. I nie chodzi tu tylko o szlifowanie figur obedience, czy naukę techniki skoku we frisbee. To też “głupie” klikanie sztuczek, pozowanie do zdjęć, czy wygłupy. Najważniejsze, żeby działać razem, w jednej drużynie, jechać na jednym kucyku. Nie ganić za brak postępów, nie tworzyć grafiku, nie formować presji, tylko wspólnie odkrywać sekretne psie zdolności. Często, gdy wybieram się na dwudniowe seminarium, w jeden dzień biorę mój pewnik – Bala na tak zwane rozeznanie się w terenie, a na drugi dzień, gdy już znam warunki i mogę ułożyć gryplan biorę Ru. Wspieram ją, pomagam i dbam – jesteśmy drużyną. Po prostu czerpię radość ze wspólnych postępów i pracy. Wspólne wyjazdy W miarę możliwości zabieram psa do pracy, do restauracji, na rowerek wodny czy na grilla do znajomych. Sprawdzamy się w nowych sytuacjach, przeżywamy mniejsze lub większe przygody. Zawsze staram się, żeby doświadczenia były pozytywne i zapewniały psu komfort psychiczny. Nie zapominam o wyposażeniu saszetki w smakołyki i zabawkę, na dłuższy wyjazd staram się wziąć klatkę, żeby pies czuł się komfortowo i mógł odpocząć. Pomagam rozwiązywać problemy. Zabrzmi to idiotycznie, ale zawsze starałam się wzmacniać sytuacje, w których pies zgłosił się do mnie, że ma problem. Najczęściej zdarza się to gdy Ru nie potrafi wyjeść resztek z konga – wtedy przynosi go, kładzie mi na kolana – w tym przypadku ja wydłubuje jej jedzenie palcami i daje wylizywać wprost z rąk. Resztki kości są dla psów niejadalne, ale nie zawsze łatwo się dostać do pysznego wnętrza, tego ze szpiczkiem -wtedy Ru znosi mi takie kości, wciska do ręki i mówi “pomuszmię“. Baloo z kolei ma brzydką przypadłość skarżenia na Ru – gdy ta odnajdzie jakąś naszą zabłąkaną skarpetkę i kładzie się na legowisku aby rozłożyć ją na części pierwsze natychmiast przy mnie pojawia się Bal, który piszczeniem raportuje, że coś jest nie tak. Podobnie wprowadzam komendę “pokaż mi“, żeby pies był w stanie przekazać mi, czego potrzebuje. Najczęściej chodzi o jedzonko jak tutaj, względnie o kosz z zabawkami, albo wyjście na siusiu. Na razie wdrażamy system 🙂 Zaskakuję psa. Rytuały są dobre, ale jedna – dwie niespodzianki są jeszcze lepsze! Staram się mieć przy sobie coś ekstra na spacerach, zabawkę, za którą pies da się pokroić, albo coś naprawdę pysznego do jedzenia i wyciągam w najtrudniejszym i najmniej spodziewanym momencie. Zależy mi na tym, żeby być interesująca, żeby warto było zwracać na mnie uwagę. Nie robię tego codziennie, raz – dwa razy na miesiąc uważam za maksimum. Wspólnie odpoczywamy. Mamy chwile chilloutu, luzu, odpoczynku po pracy. Leżymy koło siebie, dotykamy się plecami. Ja jej nie głaszczę, ona nie podrzuca ręki, po prostu cieszymy się ze swojej obecności. Na tą chwilę te kilka kwestii przychodzi mi do głowy. Macie jeszcze jakieś pomysły jak poprawić relację z psem? A może jakieś inne triki pomogły u Was? Chętnie je poznam, bo wciąż pracujemy z Ru! 🙂
Wakacje z psem – niezbędne kosmetyki. Niezależnie od tego, czy wybierasz się nad morze, czy planujesz wypad w góry, zawsze zabierasz ze sobą zestaw niezbędnych kosmetyków i leków. Nieważne, czy chcesz leżeć na plaży, czy zdobywać szczyty, potrzebny ci krem z filtrem, okulary przeciwsłoneczne oraz nakrycie głowy.
Bazyl zgubił się w Nowy Rok i to wydarzenie miało zmienić życie paru osób. Najmniej cierpiał Jasio, który otrzymał Bazylego pod choinkę. W schronisku grudzień był znienawidzonym miesiącem. Codziennie przychodziły rozkoszne pary albo samotne matki, szczebioczące przy boksach. Cóż za cudowny pomysł wziąć bezdomnego psa. Synek taki wrażliwy, jak znajdzie pieska pod choinką… Najbardziej cierpiał Waldek, który co ostrzejsze kundle wyprowadzał na łąkę. Już on wiedział, że te bezpieczne w schronisku zwierzęta trafiały w ręce rozpuszczonych potworków i ich mamuś, które w końcu oddawały psy. Przychodziły do schroniska i mówiły, że pies szczeka, a miał być jak zabaweczka. Najgorsi jednak byli ci, którzy psy po prostu wyrzucali. I dlatego Waldek nie lubił grudnia. Bazyl zgubił się w Nowy Rok. W wymarłym mieście, o poranku, gdy niektórzy wracali z balu, a inni przewracali się na drugi bok w pomroce alkoholu, jeszcze inni się kochali, zaskoczeni, bo ta noc połączyła ich na krótko. W takim mieście Bazyl był bezpieczny. Nikogo nie interesował szary kundel, z czarnym ogonkiem. Jasio wrócił do domu, gdzie natknął się na nieapetyczną sałatkę jarzynową, swoją matkę i pana Kazia, który wiązał pewne nadzieje z mamą Jasia, nawet by się wprowadził i byłoby jak w porządnej rodzinie, no ale nikt mu nie powiedział, że to taki wrzeszczący bachor… W ten sposób Bazyl zmienił życie pierwszej osoby – była nią mama Jasia. W noworoczny poranek stała w przedpokoju. Pan Kazio podciągał spodnie, wygładzał marynarkę. Wreszcie uznał, że wygląda proporcjonalnie. Przez półotwarte drzwi łazienki widziała pianę na nie umytej wannie i pastę do zębów wyciśniętą do umywalki. – Bo w życiu musi być porządek – powiedział pan Kazio tak ogólnie, a mama Jasia pomyślała o rytmie jego ud. Rytm ten przypominał jej beznadziejny rytm silnika w jej maluchu, rytm, który nieodwracalnie zapowiadał, że zaraz zgaśnie. Tak, ręcznik, który pan Kazio przerzucił przez brzeg wanny, na pewno był już ciężki i przesiąknięty wodą. Mamie Jasia było zimno, poza tym bolały ją łopatki, bo pan Kazio wymyślił sobie jakąś wygiętą pozycję, która miała być nadzwyczaj podniecająca. Ale nie była. Zimno, mama Jasia opatuliła się szlafrokiem, pan Kazio założył na głowę coś w rodzaju rozbudowanych nauszników. Zimno. – No to pa – powiedział i pocałował powietrze koło jej nosa. Wyszedł. – Wyrzuć sałatkę – powiedziała do chłopca. – Chcesz, pójdziemy do KFC. A o psa się nie martw. Kundel poradzi sobie lepiej niż ty, czy ja. I rozpłakała się. Szkoda, że pan Kazio nie zamienił się w księcia. Noc sylwestrowa niczego nie zmieniła. Zdaniem mamy Jasia, ta noc przyspieszyła rozstanie, zdaniem każdego rozsądnego, przyspieszył je Bazyl. Odróżnić ciążę od pożądania Bazyl cieszył się wolnością. W jego życiu więcej było śmietników niż pełnych misek. Ludzi uważał za istoty niezrównoważone, choć niezbędne. Jedni go bili, drudzy przytulali. Ale byli niezbędni, bo zawsze można było wyszarpnąć im trochę jedzenia. Z mamą Jasia Bazyl nie wiązał zbyt wielu nadziei. Była roztargniona, nie przygotowała mu legowiska i próbowała karmić kanapkami. I dlatego, kiedy udało mu się wyrwać chłopcu, Bazyl pognał przed siebie. Bez wahania. Gdzieś w oddali czuł zapach suczki, ale szybko go zgubił. Udało mu się przelawirować między samochodami i przeskoczyć do parku. Tu była nadzieja na spotkanie z innymi psami i na wyjedzenie śmietników przepełnionych po sylwestrze. Szeroką aleją Bazyl biegł w stronę zamkniętej restauracji. Po drodze obsiusiał pomnik ku czci, zapach prowadził go na tył budynku. Dawno nie widział takiej ilości źle obgryzionych kości. Nie wszystkie zamarzły, więc Bazyl sprawnym ruchem odciągnął je na bok. Zapomniał o wszystkim. Nie zauważył ludzi, którzy szli aleją, nie poczuł ich, bo kość pachniała najpiękniej. Spacer w sylwestrowy poranek nie wróżył niczego dobrego. Powinni spać przytuleni, albo dopijać resztki szampana. Mogliby nawet jechać nie ogrzanym autobusem, ale na pewno nie powinni iść sztywno przez ten park. – A gdybym była w ciąży? – dziewczyna miała zbyt wąską i zbyt smutną twarz. Spod długiego płaszcza wystawała czarna spódnica. – Wtedy byłaby inna rozmowa. – Dlaczego? – No bo to już nie tylko nas by dotyczyło, ale także dziecka. Ja tam się odpowiedzialności nie boję. – To znaczy, gdybym była w ciąży, zachowałbyś się jak facet i po pięciu latach snucia się, ożeniłbyś się ze mną. Zrobiłbyś to, no bo co ludzie powiedzą. Ja sama w ogóle się nie liczę. Mogę wywrócić się na drugą stronę ze złości, a ty tylko strzelisz następnym piwem. – I tego w tobie nie znoszę, tej wulgarności. – No to mnie posłuchaj – Monika, bo tak nazywała się dziewczyna ze smutną twarzą, przystanęła. – Wolałabym każdy, dwutygodniowy romans niż to ciąganie się z tobą przez pięć lat. Poznałam całą twoją rodzinę, trzy razy wytrułam ci rybki i nie nauczyłam się robić takich pierożków jak twoja babcia. Poza tym nie zaszłam w ciążę, co – jak się okazuje – przyspieszyłoby bieg wydarzeń. Naprawdę dobry z ciebie człowiek, ale chyba byśmy się pozabijali w czterech ścianach. Szli, mówiąc coraz głośniej. Śnieg chrzęścił. Bazyl usłyszał ich w ostatniej chwili, złapał najbliższą kość, niestety, nie tę najtłustszą, chciał rzucić się w prawo, ale tam coś mu mignęło, odskoczył w lewo, usłyszał, jak mężczyzna upadł. Bazyl pędził przed siebie. Gdyby nie upadł, może lepiej zniósłby te impertynencje. Ale potłuczenia spowodowały, że czuł narastającą złość. Zbierał się z ziemi zbyt pokracznie. – I tak do siebie nie pasujemy – powiedział. – Z tą twoją subtelnością to się do zakonu nadajesz, a nie do normalnego życia. Monika odwróciła się na pięcie. Po prostu odeszła. On pozostał w przekonaniu, że rozstał się z kobietą, która nie odróżniała ciąży od pożądania. Przepędzony narzeczony Bazyl obgryzł kość i teraz zastanawiał się, jak wrócić w miejsce, gdzie pozostały pyszne resztki. Znowu ludzie w czymś mu przeszkodzili. Nie mógł zrozumieć ich podniesionych głosów. W parku było coraz więcej spacerujących, większość prowadziła zadbane psy. Ale Bazyl nie miał wątpliwości – takie najedzone maminsynki potrafiły wyrwać mu najgorszą kość, jakby od tygodnia nic w pysku nie miały. – Co to za kundel, jeszcze pogryzie moją Sarę – kobieta w kapeluszu próbowała uderzyć przemykającego psa. Pisnął, bo dosięgnął go but. – Niech pani przestanie, to mój pies – Monika krzyknęła tak głośno, że kobieta szybko odeszła, ciągnąc suczkę tęsknie wpatrzoną w Bazylego. – Chodź – powiedziała Monika. – Przepędziłeś mojego narzeczonego, to teraz mnie nie zostawiaj. No cóż, jak na przetrwanie nie było to najgorsze. Czerwone niebo wróżyło mróz. Kobieta wyglądała na samotną, była więc nadzieja, że żadne dziecko nie będzie szarpać go za uszy. Takie kobiety miały jedną wadę – uważały, że psa trzeba ciągle głaskać, poza tym kazały psu wysłuchiwać jakiś monotonnych opowieści. No, ale trudno – coś za coś. Parę dni spokoju też się przyda, a potem wystarczy jedno szarpnięcie i Bazyl znowu będzie na wolności. Wszystko układało się tak, jak sobie wymyślił. Na szczęście, Monika okazała się wyjątkowo nie natrętną osobą. Po tygodniu zostawił ją, a ona wspominała go serdecznie. Kiedy w dwa lata później urodziła dziecko zupełnie innemu mężczyźnie, nie pamiętała już o przybłędzie. Pewnego dnia poszła do tego samego parku. Synek stawiał pierwsze kroki i szeroka aleja była idealnym miejscem. I właśnie wtedy, tylko raz, przypomniała sobie ówczesnego ukochanego, ich zerwanie i psa, który ich rozdzielił. – Co by było, gdyby nie pojawił się ten kundel? – pomyślała, ale szybko zrezygnowała z zastanawiania się. Jak większość ludzi wierzyła, że sama kieruje swoim losem. Tymczasem był koniec stycznia 2000 r. Bazyl znalazł dom bez domofonu, gdzie wieczorem udawało mu się znaleźć ciepłe miejsce na półpiętrze. Był brudny i wychudzony, nie mógł już liczyć na niczyją życzliwość. Po paru walkach z psami pozostało mu postrzępione ucho. Właściwie zaczął tęsknić za schroniskiem i Waldkiem, który wychodził z nim na łąkę. Waldek też za nim tęsknił, ale już nigdy nie mieli się spotkać. Bezpańska energia Mężczyzna z trzeciego piętra rzadko wychodził z domu. Lekarze nie wróżyli mu nawet roku życia. To znaczy każdy z nich odwracał wzrok i mówił, że każdy przypadek jest inny. Tymczasem pan Jan wiedział, że rak to rak i nie ma się co łudzić. W ten poniedziałkowy poranek musiał wyjść do sklepu, bo poza starym kawałkiem bułki nic nie znalazł. Przy śmietniku kręcił się Bazyl. Nie udało mu się wejść na klatkę schodową i całą noc przymarzał do trawnika. Był tak słaby, że nawet koty omijały go pogardliwie. Resztkami sił zastanawiał się, gdzie jest schronisko i pan Waldek. Ludzie omijali go łukiem, naprawdę osiedlu brakowało kogoś, kto zrobiłby porządek z bezpańskimi psami. Mężczyzna nie zaplanował tego, ale w sklepie kupił kawałek zwyczajnej. Nie wiedział, co jadają psy, zawsze karmiła je żona. W ogóle nie interesował się jej gotowaniem. Kiedy umarła, przestał wchodzić do kuchni. Bazyl poszedł za nim. Nie lubił samotnych mężczyzn. Często się upijali, potem go bili. Ale tego poranka Bazyl nie miał wyboru, łapy zapadały się w ciężki śnieg. Powlókł się za mężczyzną. Kiełbasę połknął jednym ruchem i teraz z wyrzutem przyglądał się, jak ten obcy facet kroi chleb. Pogodził się nawet z myślą o kąpieli, bo nie wiadomo, dlaczego ludzie uważali, że brudny pies nie zasługuje na jedzenie. W parę miesięcy później lekarz obejrzał wyniki, powiedział, że badania trzeba powtórzyć. – Ale ja się czuję lepiej – powiedział mężczyzna. – Na pewno nie ma pogorszenia. – Przejrzyjmy leki – profesor chciał wiedzieć, dlaczego rak przypominał teraz tylko nieśmiały cień, a pacjent poruszał się pewnie. – Od kiedy czuje pan tak znaczną poprawę? – zapytał i wpatrywał się w klisze. – Chyba od dnia, kiedy wziąłem tego psa – odpowiedział mężczyzna. Lekarz nie zadał następnego pytania. Niektórzy pacjenci uważali, że pomaga im obecność zwierząt, a to nie mogła być prawda. Tymczasem Bazyl zmienił kolejne życie. A przynajmniej dodał sił. Mężczyzna otworzył drzwi. Bazyl jak zwykle czekał przy drzwiach, podskakiwał i wyrażał entuzjazm. Wiedział, że zaraz pójdą na spacer, minie ten śmietnik, na który był kiedyś skazany. – Co piesku? – mężczyzna przysiadł i oddychał ciężko. Bazyl dodał mu sił, ale i ta energia kończyła się. – Muszę poszukać ci spokojnego miejsca – powiedział mężczyzna. – Dosyć tego tułania się od domu do domu. Ludzie nie są źli – To najdziwaczniejsza historia, jaka mi się wydarzyła – profesor szorował dłonie. Asystent przyglądał mu się nieufnie. Profesor złagodniał ostatnio i nawet dostrzegał cudze sukcesy. – Dobrze, że to jedyny pacjent, który wpadł na taki pomysł – profesor odłożył ręcznik. Komuś musiał o tym powiedzieć. Zacznie od asystenta. – Mam psa – powiedział. Ta piorunująca, jego zdaniem, informacja nie zrobiła na asystencie żadnego wrażenia. Przyglądał mu się uprzejmie. – Pacjent poprosił, żebym się nim zaopiekował po jego śmierci. Asystent podniósł głowę. – I zgodził się pan? – zapytał, bo profesor był oschły i zgryźliwy. – Tak byłem zaskoczony… – profesor sam nie wiedział, dlaczego nie odmówił. – Ale jakie to wspaniałe zwierzę, mądre, piękne i serdeczne. Przez następnych dziesięć minut profesor opowiadał o zaletach Bazylego, o tym, jak pies zmienił jego życie. Profesor pogodził się z córką, która – jak się okazało – nie wyrosła na egoistkę, bo zaraz poznała się na zaletach Bazylego. Poza tym profesor dostrzegł wiele uroków w swojej żonie, również zachwyconej psem. Ludzie nie byli tacy źli, jak do tej pory sądził profesor. – Musi go pan obejrzeć – zakończył. Wyszli przed klinikę. W samochodzie leżał tłustawy, okropny kundel. Asystent obejrzał go z obrzydzeniem. – Jaki piękny pies – powiedział, a Bazyl uśmiechnął się łaskawie. W ten sposób Bazyl zmienił życie jeszcze jednej osoby. Asystent po miesiącu dostał wymarzone stypendium. Ale to nie obchodziło Bazylego, który już przestał myśleć o schronisku i panu Waldku. Znalazł swoje miejsce i nie chciał już zmieniać niczyjego życia. Podobne wpisy
3. Kremacja, czyli humanitarna alternatywa. 4. Cmentarz dla zwierząt. Śmierć ukochanego zwierzaka zawsze jest trudnym doświadczeniem. Wierni towarzysze spędzają z nami część życia, a następnie przychodzi trudny moment rozstania. Często nie myślimy o tym, jak ta chwila będzie wyglądać, a gdy stajemy z nią twarzą w twarz
Przyłapałem żonę z facetem naszej "przyjaciółki"... było to u niej w domu. Położyłem się wcze¶niej spać niż żona, bo stwierdziła zę chce jeszcze chce troche pogadać. W nocy przebudziłem się, żeby wyj¶ć do kibelka. Na korytarzu usłyszałem znajome ogłosy seksu. Na pocz±tku pomy¶lałem, że to tak przyjaciółka figluje ze swoim facetem. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, zastałem j± w kuchni, pal±c± papierosa. Wpadłem do sypialni i widziałem... Najgorsze jest to, że ten sk... jest dużo starszy od nas. Po prostu oble¶ny dziad, a moja żona stękała tak mocno, jak wcze¶niej nigdy ze mn±... "Przyjaciółka" stwierdziła, że moja żona chciała spróbować czego¶ innego i każdy może mieć swoje fantazje... Po tym, co zobaczyłem, spakowałem się i przyjechałem do domu. Żona wróciła popołudniu, ale wcze¶niej zapytała czy j± wpuszczę. Nie wiem jak z tym żyć... Jestem załamany i bardzo skrzywdzony. Tym bardziej, że nigdy nie zaniedbywałem żony, również w łóżku. Byłem zawsze gotowy. Jednak od dłuższego czasu ona podchodziła niechętnie do seksu i wydaje mi się, że robiła to tylko dla ¶więtego spokoju. Nie jestem pewien, ale my¶lę że to nie był ich pierwszy raz... I to z takim oble¶nym, starym dziadem! Obecnie czuję obrzydzenie do niej... Nie wiem co mam z sob± zrobić... Obr±czkę zdj±łem od razu po powrocie do domu. Kiedy wróciła, zaczęła mnie przepraszać, że to niby głupi wybryk pod wpływem alkoholu. Straciłem całkowicie zaufanie do niej. Co robić... Co robić... pchela187 dnia styczeń 24 2013 17:50:28 Podpinam sie. Mnie żona zdradziła po 5 latach ¶lubu. Niestety sytuacja materialna zmósiała nas do tego ze poszła do pracy. I tam znalazł się adorator który wszystko wykozystał. W sumie nie widzialem , ani ich nie pżylapalem w łóżku, Ale dowiedzialem sie o wszystkim. Namierzyłem go¶cia Mialem pełne obeznanie z jego aktualnym życiem co jak gdzie. W rozmowie oczywi¶cie sie wypierał ze nie posówał żony. Jestem w 100% pewny że byla u niego przynajmiej 2 razy na noc ( a wiadomo w karty nie grali ). Do tego w tamtym okresie żona strasznie dziwnie sie zachowywala , pucowała sie na bustwo do pracy, Czesto odrzócala poł±czenie. NIby nadal mieszkamy razem, Strasznie sie zmieniła od tamtej sytuacji. Sam niewiem co robić. Głowa my¶li co innego serce co innego. Najgorsze w tej sytuacji jezeli sie rozstaniemy będ± dzieci :/ Komentarz doklejony: Niewiem sam co robić Zycie z ta mysla jest wielka masakra. Zdrada miala miejsce mniej wiecej w maju, a ja dalej sobie z tym nie radze:/' PoradĽcie cos mondrego. Chetnie doradzimy, tylko zaloz swoj wlasny watek, sinead Przeniosłem za kolegę, tylko ciekawe czy znajdzie ? Yorik. Go¶ć: men dnia maj 17 2013 10:00:33 A mnoże spróbować trochę inaczej, w końcu nie zyjemy w ciemnogrodzie. Moim zdaniem po pewnym czasie każdy ma ochotę spróbować czegos nowego. żeby to pragnienie co najmniej nie burzyło to trzeba wspólnie o swoich oczekiwaniach rozmawiać. Zdrada fizyczna nie musi burzyć a wręcz przeciwnie, budowac. Unas zaczeło sie od fantazji które po pewnym okresie urzeczywistnili¶my. Można się kochać i nie być o siebie zaborczy. Go¶ć: kamil dnia czerwiec 19 2013 10:12:50 ja raz wróciłem wczesniej z pracy zrobic żonie niespodzianke,na podwórku zauwazylem samochod jednej z firm kurierskich (nie powiem jakiej) pomy¶lałem,że przyszła przesyłka,kktóra zamówilismy z żon±,wchodze do domu,cisza,wchodze na górę a w naszej sypialni,kurie **** mi żone w najlepsze,a ona aż wyła z rozkoszy,na szczęscie byli tyłem do drzwi i nie widzieli,ale fakt,****************************** (moja żona nie chciała anala ze mn±) do tego momentu *************** i to codziennie,więc nie mogła narzekać na brak tego,nie wiem co j± podkusiło,ale kij z ni±,wyszedłem z domu i już nie wróciłem,zadzwoniła wieczorem czy i kiedy przyjde do domu,powiedzialem,ze nie przyjde dzisiaj,ani jutro,ani wcale,a papiery rozwodowe wysle jej poczt± i tyle,do dzisiaj nie wie o co chodzi,a było to pół roku temu,ale chyba się w końcu domy¶liła,bo już nic nie mówi edit tezeusz nawet jak na forum dla dorosłych to szczegóły zbędne, poza tym język polski jest bogaty w słownictwo i można użyć innego. Go¶ć: milord dnia czerwiec 19 2013 12:14:24 Tezeuszu.............................. To się widzi do końca życia. Nie przebiera się w słowach. Ja tam faceta rozumiem. Leczenie jest dożywotne j dnia czerwiec 19 2013 12:28:29 Pchela187 ukladaj zycie na nowo ! jestem mlody nie mam doczyneinia w takich sytuacjach ale jedna moja nauczyla mnie tego ze nie ma co wierzyc/ufac kobiecie ktora raz zdradzila a tym bardziej jesli zdradzila Ciebie.. po co Ci wiecej bolu ? wiadomo jest ciezko miesiac dwa pol , ale masz pewnosc ze nie robi cie w chu**a . Moja byla dziewczyna mowila ze zerwala kontakt z tym co mnie zdradzila a poprostu dowiedzialem sie ze lata do nich do domu jeszcze na jakie¶ kolacyjki Albo dojdzie do sytuacji ze zajdzie w ciaze i co bedziesz sie zastanawial czy to twoje tak? bo juz nie mozesz byc pewny jej w 100% pamietaj! Go¶ć: wioslo dnia czerwiec 21 2013 12:12:10 nie rozumiem czasem. wlalbym mu tak zeby wyladowal na oiomie i jej takze podobnie a potem sie na nich zwymiotowal .. .tfuu bono45 dnia lipiec 14 2015 16:55:35 na Twoim miejscu najpierw zapierdoliłbym dziada ! B40 dnia lipiec 14 2015 21:19:36 Bono spójrz na datę odgrzałe¶ "starego kotleta" Advokat_D dnia lipiec 14 2015 22:28:08 najpierw zapierdoliłbym dziada ! bono45 a jego to za co? przecież jej nie gwałcił Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze. Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny. Brak ocen. Logowanie Nie jeste¶ jeszcze naszym Użytkownikiem?Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować. Zapomniane hasło?Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ.
Dołącz do największej w Polsce psiej akademii i rozwiąż swoje problemy! W ramach abonamentu otrzymasz dostęp między innymi do Szkolenia Online „Życie z Psem Bez Stresu. Trening. Wychowanie. Przyjaźń.”. To najbardziej kompleksowe szkolenie dla właścicieli psów w Polsce. Nasi prowadzący to Izabela i Krzysztof Tatar
Białe małżeństwo. Rozpoczęte przez ~Michał , 14 wrz 2023. ~Michał. Napisane 14 września 2023 - 08:52. Witam wszystkich,mam 45 lat w związku małżeńskim 24 lata problem w moim przypadku zaczął się 2 lata temu , przyłapałem żone na flirtowaniu ( nawet wyznali sobie miłość) żona twierdzi że do niczego nie doszło że to tylko
Przyłapałem swoją żonę z jej szefem tuż przy pracy to, co zrobiłem zszokowało wszystkich nie mogłem pozwolić, żeby zdradzała mnie na moich oczach
Owszem, Łukasz też ma na koncie niechlubny epizod z firmową koleżanką w roli głównej, ale on na swoje usprawiedliwienie ma chociaż to, że kiedyś, zanim się poznaliśmy, byli z Eweliną parą. Ja poszłam z pierwszym lepszym. Dla rozrywki. Kiedy wróciłam do domu, bałam się wysiąść z auta.
4. Tor przeszkód (Agility) Kolejną pomysłem na wspólne spędzanie czasu z psem jest tor przeszkód dla psa tzw. agility. Jest to gra przeznaczona dla bardziej “zaawansowanych” opiekunów, ponieważ wymaga od właściciela większego zaangażowania niż innego rodzaju zabawy z psem.
Zobacz 63 odpowiedzi na pytanie: Przyłapaliście kiedyś rodziców na seksie? Przyłapałam, dwa razy to widziałam i pare razy slyszałam, za pierwszym razem byłam jeszcze bardzo mala, więc za bardzoo nic nie pamiętam, natomiast za drugim razem, niestety widzialam to to było jak w nocy poszłam do wc, słyszalam coś od nich z pokoju, dzrzwi były minimalnie uchylone, więc oni mnie
Czy zastanawialiście się co może mąż robić rano z psem? Powinien wyjść na spacer z psem. Ale tym razem wyszło zupełnie inaczej. Kiedy mężczyzna wstał rano od razu usiadł do Swojego komputera. Obok pojawił się oczywiście jego pupil. Na dzień dobry mężczyzna włączył muzykę, a dalej… było już wesoło.
jH42T.